Najlepszą wersję Ciebie buduje… dyskomfort!

Kiedy dyskomfort buduje najlepszą wersję Ciebie?

Był czas, kiedy podróżowałam po Meksyku. Słońce, fiesta, powolność, kontaktowi ludzie… Tak mi się podobało, że nie chciałam wracać do Polski. Zatrudniłam się jako pilot wycieczek po Ameryce Łacińskiej i pokochałam tę pracę! Nie miałam doświadczenia w zawodzie, ale okazało się, że dobrymi chęciami i pasją można to turystom wynagrodzić. A doświadczenie przyszło samo z czasem. I być może zostałabym w tej pracy na wiele lat, żyjąc w sielance, w której praca była moją pasją, dobrze na niej zarabiałam i zbierałam coraz więcej pochwał od klientów. Cudownie, prawda?

I do dzisiaj bardzo niewiele bym się rozwinęła.

Na całe szczęście miałam szefa, który oszukiwał swoich klientów. Płacili za hotele 5-gwiazdkowe, dostawali 3-gwiazdkowe, umawiali się na doświadczonego przewodnika, a dostawali mnie, która oprowadzała ich po kraju będąc w nim pierwszy raz w życiu. Heloł!? Tak było. Jako jedyna osoba z firmy, z którą turyści mieli fizyczny kontakt, obrywałam za kłamstwa, rozczarowania i wszelkie niezgodności z umową, na które nie miałam najmniejszego wpływu. I chociaż kochałam pilotowanie wycieczek, to cierpiałam, bo zmuszona byłam pracować nieuczciwie, nieetycznie, czyli po prostu niezgodnie z moimi wartościami.

I właśnie to cierpienie, nieznośny dyskomfort, konflikt wartości, zmusiły mnie do rozwoju. Nigdy wcześniej nie myślałam o założeniu własnej firmy, nawet nie odważyłabym się o tym myśleć! Ale teraz, kiedy już zasmakowałam cudownej pracy, w której rosły mi skrzydła, i w której zakochałam się po uszy – zrobiłabym wiele, żeby móc ją dalej wykonywać. Ale zgodnie z moimi wartościami. Stwierdziłam, że jedynym sposobem na pilotowanie wycieczek według własnych zasad jest założyć własną działalność. Zdobywać zlecenia, negocjować warunki i jeśli już mam rozpatrywać reklamacje, to chociaż za własne, a nie cudze, błędy.

W ten właśnie trudny i niewygodny sposób doszłam do momentu, w którym wróciłam do Polski, założyłam firmę i zaczęłam jeździć na własnych zasadach. Wspaniałe, uwalniające uczucie. Naszła mnie refleksja, że przecież tak właśnie wygląda rozwój: rodzi się z niewygody, nieszczęścia, dyskomfortu, stresu, braku spełnienia. Rozwój jest prezentem, który dostajemy w zamian za odwagę porwania się na coś, co jest dla nas ważne i trudne jednocześnie.

Często boimy się ryzykować i popełniać błędy. Czekamy, aż nasz produkt, twórczość, kompetencje będą idealne. Uważamy, że, popełniając błąd, dowodzimy naszej słabości. To bardzo trujące myślenie, które bierze się z wygórowanych oczekiwań wobec siebie samego. Czy jako dziecko byłeś doceniany tylko wtedy, kiedy zrobiłeś coś wyjątkowego? Wygrałeś zawody sportowe? Konkurs matematyczny? Dostałaś piątkę, bo cztery plus to już było za mało? Jeśli boisz się popełniać błędy, to zastanów się, czego od Ciebie oczekiwano w dzieciństwie. Może sam postawiłeś sobie wysoko poprzeczkę, nastawiając się na rywalizację i czując się ważny tylko wtedy, kiedy okazywałeś się najlepszy?

Jeśli tak było, teraz już możesz to zmienić. Stary schemat był dla Ciebie przydatny kiedyś w przeszłości, może w szkole, może w domu, ale nie działa w dorosłym życiu. Żyjemy w świecie, w którym mistrzostwo osiąga się przez doświadczenie, a popełnianie błędów jest ważną częścią doświadczenia. Niels Bohr powiedział, że „ekspert to taki człowiek, który popełnił wszystkie możliwe błędy w bardzo wąskiej dziedzinie”. Nie ma innej drogi do bycia najlepszym.

Łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić – ale tylko na początku! Im wcześniej zaczniesz ryzykować i popełniać błędy, tym szybciej rozwiniesz się w roli, która jest dla Ciebie ważna. Każdy następny krok będzie łatwiejszy i bardziej przyjemny. Wychodząc poza Twoją strefę komfortu, jednocześnie ją poszerzasz. To, co dziś przyprawia cię o ból brzucha lub pot na czole, jutro będzie już przyjemne, jeśli tylko dzisiaj się z tym zmierzysz. Jeśli tego nie zrobisz – jutro Twoja trudność będzie Cię przyprawiać o jeszcze większy ból i jeszcze silniejszy stres. Ty wybierasz.

Jeśli ten artykuł porusza ważny dla ciebie temat, podziel się nim ze znajomymi – może razem dodamy im odwagi do podejmowania wyzwań?

A może Ty też masz historię, w której z dyskomfortu urodziło się coś cennego? Podziel się nią w komentarzu – to może być perełka, która zainspiruje innych do podobnych działań!

2 thoughts on “Najlepszą wersję Ciebie buduje… dyskomfort!”

  1. Dziękuję za wartościowy artykuł 🙂 Dla mnie od zawsze wystąpienia publiczne wiązały się z dużym dyskomfortem. Na scenie byłem spraliżowany stresem. Jednak ostatnio poczyniłem krok, aby zmierzyć się ze swoimi demonami. Dołączyłem do klubu mówców Toastmasters i mam już za sobą pierwsze samodzielne wystąpienie publiczne! 🙂 Po wystąpieniu czułem się bardzo usatysfakcjonowany. Mam świadomość, że dużo pracy przede mną, ale teraz wiem, że krok po kroku mogę przezwyciężać swoje ograniczenia na scenie i wewnętrzny lęk.

    Pozdrawiam 🙂

    1. Anna Moszko

      Gratuluję Patryku! Nie tylko sukcesu, ale przede wszystkim tego, że bierzesz za siebie odpowiedzialność i podejmujesz wyzwanie pomimo lęku i świadomości, że to kosztuje sporo wysiłku. 🙂 Kibicuję 🙂

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

1 + 7 =